W zgłębianiu informacji dotyczących poziomu umiejętności podstawowych mieszkańców polskiej wsi bardzo pomocne okazały się spotkania z osobami na co dzień pracującymi/ działającymi w środowiskach wiejskich.

Waldemar Banach – Zastępca Dyrektora Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolnictwa, w latach wcześniejszych Dyrektor Biura Lubelskiej Izby Rolniczej.

Jak ocenia pan umiejętności podstawowe mieszkańców wsi polskiej? Czy rolnicy lubią się uczyć?

– Części rolników do szkoleń przekonywać nie trzeba. Część jest jednak takich, których przekonać do jakiejkolwiek aktywności edukacyjnej jest bardzo trudno. Rolnicy specjalizujący się w konkretnym rodzaju produkcji roślinnej czy zwierzęcej sami wiedzą czego im brakuje i w jakiej dziedzinie powinni się doskonalić.

Są to przeważnie bardzo specjalistyczne szkolenia. Są też mieszkańcy wsi, którzy nie lubią zmian. Wiele pomysłów podsuwanych przez naszych doradców dotyczących przekwalifikowania lub zorientowania na inne rodzaje działalności rolniczej nie spotyka się z zainteresowaniem.

Jakie ciekawe inicjatywy realizowane na wsi warto upowszechniać?

– Ciekawym i innowacyjnym pomysłem jest powstawanie gospodarstw społecznych zwanych także opiekuńczymi. Działania o takim charakterze były w ostatnich latach wdrażane i promowane w ODR Minikowo. Chodzi o to, że gospodarstwa agroturystyczne z potencjałem organizują u siebie dla osób starszych dzienne cykle opieki. Warto byłoby rozwijać ten kierunek w dobie starzejącego się społeczeństwa.

Elżbieta Konopka – Mularzuk – lekarz rodzinny i pediatra prowadzący od ponad 30 lat praktykę na wsi.

– Jacy są współcześni pacjenci trafiający do gabinetu lekarza pierwszego kontaktu na wsi?

W dzisiejszych czasach pacjenci ze wsi nie różnią się bardzo od pacjentów z miasta.  Rodzice zgłaszający się do mnie z dziećmi są świadomi, często sami poszukują informacji na temat dolegliwości w Internecie i przychodzą już gotową hipotezą. Nie jest to dobre dla nas lekarzy bo często musimy korygować te „autodiagnozy” i wyprowadzać ich z błędu. W każdym razie świadomość jest większa. Ciekawe jest też to, w porównaniu z poprzednimi pokoleniami, że obecnie ojcowie znacznie bardziej angażują się w sprawy związane ze opieką nad dziećmi, wychowaniem i rozwiązywaniem problemów zdrowotnych. Kiedyś była to domena matek. Ogólnie współcześni rodzice ze wsi dobrze radzą sobie ze sprawami związanymi ze zdrowiem swoich dzieci i swoim. Nie widzę tu różnicy między osobami z niższym i wyższym poziomem wykształcenia.

– Prowadzone są obecnie badania nad poziomem umiejętności podstawowych w społeczeństwie polskim. Z badań wynika, iż spora część dorosłych Polaków ma trudności z rozumieniem tekstu, obliczeniami matematycznymi a około 50% nie radzi sobie z korzystaniem z technik informatycznych. Czy dostrzega Pani ten problem w kontaktach z pacjentami?

– W mojej ocenie ten problem dotyczy przede wszystkim starszych pacjentów. Osoby takie częściej mają problem ze zrozumieniem zaleceń. Musimy kilka razy powtórzyć. My lekarze mamy obowiązek upewnić się, że pacjent zrozumiał dawkowanie leków czy zlecenia na badania dodatkowe. Przeważnie wszystkie najważniejsze informacje przekazuję w formie pisanej na dodatkowej karteczce. Ostatnio wprowadziliśmy e-recepty. Ta nowość spotyka się z dużym zaciekawieniem pacjentów.

Czy Pani zdaniem mieszkańcy wsi obawiają się nowych rzeczy czy chcą zdobywać informacje, wiedzę, uczyć się?

– Ludzie są bardziej otwarci na zmiany i nowości niż kiedyś. Mniej jest obaw związanych z tym „co ludzie pomyślą”. Współczesne osoby ze wsi podejmują decyzje mając przede wszystkim na względzie poprawę sytuacji finansowej, cechuje je dbałość o lepszą przyszłość swoich dzieci. Rozumieją potrzebę uczenia się i z tego co wiem po mieszkańcach mojej miejscowości dużym zainteresowaniem cieszą się różne inicjatywy edukacyjne i zajęcia sportowe typu joga, fitness dla dorosłych organizowane w miejscu zamieszkania.  Moim zdaniem polska wieś zmienia się na lepsze.

Małgorzata Kruszyńska – członkini zarządu Stowarzyszenia „Bona Fides” prowadzącego działalność dwutorowo 1) aktywizacja kobiet z terenów wiejskich 2) pomoc osobom dotkniętym przestępstwem, którymi w 80% są kobiety.

– W ciągu dziesięciu lat zrobiłyście 10 Forów Kobiet Aktywnych w różnych miejscach województwa lubelskiego. Zawsze kiedy miałam okazję na nich być zachwycała mnie ta pozytywna energia, radość, chęć współpracy i działania. Jak udało Wam się zaktywizować tyle kobiet?

– Zawsze zaczynamy od wyłonienia lokalnych liderek. Zorganizowałyśmy kilka edycji „Akademii Liderek”. To potem nasze liderki organizowały Kluby Kobiet Aktywnych w swoich miejscowościach, docierały do kuzynek, sąsiadek i znajomych i tak się zaczęło. My tylko poruszamy maszynę. Resztę kobiety robią same pod warunkiem, że da im się wsparcie, narzędzia i pomoże uwierzyć w siebie.

– Czy brak wiary w siebie jest w takim razie największym problemem nieaktywnych kobiet ze środowisk wiejskich?

– To z pewnością tak i wiąże się z tym inny problem jakim jest, moim zdaniem, brak odpowiedniego wsparcia dla kobiet kiedy już podejmą decyzję dotyczącą zmiany. Często kobiety dotknięte przemocą są w swoich środowiskach odwodzone od pomysłu „wyciągania problemu na światło dzienne”. Czasem takie rady mogą usłyszeć także od pracowników systemu opieki społecznej czy np. policjantów.

Co rekomendowałaby Pani na rzecz poprawy sytuacji edukacyjnej, aktywizacji, rozwoju umiejętności podstawowych kobiet z terenów wiejskich?

– Do udzielania skutecznego wsparcia konieczna jest interdyscyplinarność i współpraca różnych jednostek. Trzeba zejść na poziom lokalny, zdobyć zaufanie, pozyskać do współpracy lokalne liderki. W kobietach jest taka siła i chęć rozwoju, której nie mają mężczyźni. Kobiety chcą się uczyć nie tylko dla siebie. Robią to dla swoich dzieci. To bardzo silna motywacja.

Laura Krasowicz – radna gminna poprzedniej kadencji, liderka lokalna, założycielka zespołu wokalno – tanecznego działającego w małej miejscowości, którego członkinie to panie w wieku 60+ „ dziesiątki z Bochotnicy”

Jaki jest typowy senior ze wsi?

– Trzeba zacząć od tego, że senior wiejski nie jest taki jak senior z dużego miasta. Osoby po 60 roku życia są słabiej wykształcone, mniej otwarte na nowości, bardziej nieufne niż osoby z miasta. Trzeba przekonywać je do siebie „małymi kroczkami”.

Po drugie chcę zwrócić uwagę na różnice między kobietami a mężczyznami.

W zespole „Dziesiątki z Bochotnicy” są same panie. Mamy kilku panów współpracujących z nami ale są to w większości zawodowi muzycy, którzy akompaniują nam przy okazji większych występów. Ostatnio zaczęłyśmy próby z jednym z naszych sąsiadów, który gra na akordeonie. Mam nadzieję, że uda się go przekonać do dłuższej współpracy. Generalnie mężczyźni znacznie mniej chętnie niż kobiety chcą integrować się w społeczności lokalnej, podejmować wspólne inicjatywy, uczyć się. Być może to wynika z większych, wbrew pozorom, kompleksów.

– Jakie rozwiązania dotyczące rozwoju, aktywizacji, uczenia się seniorów z terenów wiejskich uważa Pani za cenne i takie, które spotkałyby się z zainteresowaniem?

– Na pewno fajne jest połączenie uczenia z elementami integracyjnymi np. spotkaniami okolicznościowymi z okazji Dnia Kobiet, Karnawału, Mikołaja czy „jajeczka”.

Dla osób starszych ten element integracyjny jest szczególnie ważny. Cenne jest wspólne spędzanie czasu ale też możliwość pochwalenia się swoimi sukcesami, efektami swojej pracy na zewnątrz. Może to być np. zabranie wykonanego własnoręcznie stroika czy ozdoby świątecznej do domu albo zaproszenie dzieci i wnuków na występ.

Jeśli chodzi o tematykę szkoleń to zainteresowaniem cieszyć się będą np.: warsztaty florystyczne, zajęcia związane z wykonywaniem przedmiotów dekoracyjnych ale też obsługa komputera i urządzeń elektronicznych. Ważne są też zajęcia w zakresie podnoszenia wiary w siebie, radzenia sobie w trudnych sytuacjach np. w przypadku oszustw „na wnuczka” itp.

Ogólnie osoby starsze na wsi może są bardziej nieufne jeśli chodzi o nowości niż osoby w mieście ale jeśli już w coś się zaangażują to wkładają w to dużo serca i emocji. Warto pracować z seniorami na wsi.

Anna Łuba – kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gościeradowie.

– Jesteście wiodącą w województwie jednostką jeśli chodzi o realizowane projekty szkoleniowo-doradcze i aktywizacyjne. Czy wasi mieszkańcy chętnie korzystają z tego rodzaju działań? Jakie szkolenia wybierają najchętniej? Czy macie problemy z rekrutacją?

– Nasi podopieczni bardzo chętnie korzystają właściwie ze wszystkiego. Każde szkolenie, warsztat czy doradztwo spotyka się z dobrym przyjęciem. Może dlatego, że znamy lokalną społeczność bo sami jesteśmy stąd i tu żyjemy i wiemy co jest odpowiedzią na potrzeby mieszkańców gminy a co się nie sprawdzi. Mamy też już dosyć duże doświadczenie z poprzednich lat i to pomaga.

Problemów z rekrutacją nie mamy żadnych. Przez tyle lat ludzie chyba nam zaufali, uwierzyli, że jeśli coś im proponujemy to będzie dla nich z korzyścią. To duża zasługa mojego zespołu, który pracuje tu na co dzień.

– Co rekomendowałaby Pani innym społecznościom lokalnym chcącym działać na rzecz poprawy sytuacji edukacyjnej podopiecznych OPS.

– Współpraca, współpraca i jeszcze raz współpraca. Jest to szczególnie ważne w takich małych społecznościach. Najlepiej jeśli działamy razem my jednostki publiczne, lokalni przedsiębiorcy i organizacje z terenu gminy. Każdy da coś od siebie i udaje się rozwiązać trudne tematy. Jeśli każdy będzie robił sam, bez konsultacji i współdziałania z innymi to nie pójdziemy do przodu. Oczywiście ważna jest chęć współpracy. U nas wójt wywodzi się z organizacji pozarządowej i rozumie potrzebę wspólnego działania. Wspiera organizacje z terenu gminy. Obecnie jest ich 20.

Nie spoczywamy na laurach i nie mówimy, że osiągnęliśmy sukces bo w naszej pracy sukcesy nie są takie oczywiste. Określiłabym, że jesteśmy „w drodze”. Szukamy nowych ścieżek i rozwiązań.

Trzeba też pamiętać o uwzględnieniu potencjału każdego pojedynczego człowieka. KAŻDY CZŁOWIEK JEST WARTOŚCIOWY I TEN POTENCJAŁ TRZEBA W NIM ODNALEŹĆ I WYKORZYSTAĆ.

Rozmawiała: Iwona Krasowicz-Korulczyk